Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Robert z Poznania. Ma przejechane 6736.30 kilometrów w tym 650.20 w terenie. Jeździ z prędkością średnią 21.06 km/h i wcale się tym nie chwali.

KONTAKT
GG 1110061
Email: robert (@) zabel.pl

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
Dane wyjazdu:
91.00 km 0.00 km teren
02:34 h 35.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

V Leszczyński Maraton Szosowy

Sobota, 29 maja 2010 · dodano: 01.06.2010 | Komentarze 7

Dawno tak wcześnie nie musiałem wstawać :) Alarm ustawiony na 5:10 bezlitośnie uciął sen w którym byłem piękny, młody i bogaty…na szczęście to były tylko koszmary.

W pokoju było bardzo jasno, a to oznaczało że nie ma chmur na niebie. I faktycznie, kiedy zszedłem do garażu, omal nie zdepnąłem ślimaka który też stęsknił się za słońcem i wylazł ze swojego domku.



Do Leszna wybrałem się z Bartkiem, i jego rodzicami. To przemiła i sympatyczna rodzinka z korzeniami kolarskimi. Wesoły samochód bardzo szybko dojechał na leszczyńskie lotnisko.
Szybko na zapisy, odbiór numerka, przełknięcie kwaśnej miny Pana Rejestratora i można się zrelaksować, bo do startu ponad dwie godziny.



Po chwili przyjeżdża Aśka z Maksem z Bieniasz Team i robi się jeszcze weselej :) Bartas sprawdza, czy nowy rower Maksa jest lżejszy od dętki od traktora... w sumie nie jesteśmy zgodni co do werdyktu, ale ustalamy, że trzeba by było jednak zważyć rower razem z właścicielem żeby zbliżyć się do wagi ogumienia ciągnika Ursus
.
Mój rower stoi cierpliwie oparty o budkę z gyrosem i czeka na swój moment.



Zapinam numerek 886 (albo 988, cholera wie...), kilka ćwiczeń rozciągających, sprawdzam kliszę w aparacie i robimy sobie wspólną fotencję z szybowcami w tle.



Tuż przed startem dowiadujemy się, że Bartek jedzie w przedostatniej grupie, a minutę po nim jego tata i ja :) A miało być tak, że to ja będę uciekał przed Corratec’ami.
No ale życie pisze różne scenariusze, i na starcie ustalamy z Jarkiem seniorem, że od razu ciśniemy ile fabryka dała, żeby dojść “młodego”.



Tak też się stało, i po kilku kilometrach doganiamy Bartasa. Swoją drogą dość mocno cisnął sam, bo grupę miał bardzo słabą a trochę zajęło zanim odrobiliśmy minutę straty do niego :)

W międzyczasie dochodzimy jakiegoś młodziaka, i przez następne kilkanaście kilometrów dajemy w czwórkę dość mocne zmiany. Jakoś tak się składa, że dość krótko odpoczywam i dużo ciągnę z przodu. Niestety dyndający aparat nie pozwala na jazdę w dolnym chwycie, więc rozbijam wiatr niczym dostawczy Żuk na autostradzie.

Jest piękna pogoda, lekki wiaterek z różnych stron, przyjaźnie nastawieni autochtoni w mijanych wioskach i mniej przyjacielscy kierowcy którzy próbują sobie poczyścić lusterka boczne o nasze spodenki.



Na jednym ze skrzyżowań, kiedy ciągnąłem grupę, kątem oka zauważyłem zbliżającą się z prawej strony ciemną chmarę kolarzy. To była grupa z dystansu Mega, która wyjeżdżała na naszą drogę. Nie będę ukrywał, że się ucieszyłem, bo przynajmniej w kupie siła i sobie trochę odpocznę.
Grupa podłącza się pod nas i po kilku chwilach schodzę z prowadzenia. Niestety tempo trochę spada do około 33-34 km/h, ale w sumie to dobrze, bo mogę porobić trochę zdjęć. Po jakimś czasie wyraźnie daje się odczuć, że tylko kilka osób ma ochotę ciągnąć ekipę, więc wyskakuję do przodu i znowu daję mocne zmiany. Pomaga mi w tym Bartek, jego ojciec Jarek, i jeszcze ze 3-4 osoby.



Tak sobie kręcimy, a mnie dość szybko kończy się picie, więc zaczynam myśleć o bufecie pełnym zimnej oranżady z lodem i do tego sałatka z krojonymi bananami, kiwi, winogronami i truskawkami...

Nic z tego, kiedy dojeżdżamy do punktu pomiaru czasu wcale nie wygląda na to, że będziemy stawać, bo kilka osób nawet nie zwolniło na bufecie. Prędko chwyciłem małą butelczynę wody (gazowanej sic!) i banana i rura do przodu gonić uciekinierów. Trochę zabawnie wyszło z tym bufetem, bo nie dość, że osoba która podawała mi picie nie chciała puścić butelki z ręki, to jeszcze kiedy odjeżdżałem usłyszałem za plecami cichnące “komu drożdzówki?”.

Do diaska! Miałem ochotę na świeżą drożdżówkę, ale odjeżdżająca grupka nie pozwalała mi się cofnąć.
Kit z tym, drożdżówkową stratę powetowałem sobie na mecie :) )

I znowu peleton i znów wyskakiwałem do przodu na zmiany.


foto: mama Bartka

Zdjęcia, mijani ludzie, podjazdy i szybkie proste. Tak zeszło do ostatnich kilometrów, kiedy już czułem że zbliżamy się do mety i przycisnąłem mocniej.
Grupa już pod koniec rwała się coraz mocniej, ale udało mi się zostać w czubie i pod koniec przydusiłem doganiając kolejne osoby.
Niestety nie mogłem jechać maksymalnie pochylony bo aparat obijał się o kierownicę kiedy stawałem na pedały w dolnym chwycie.
Ale na metę wpadłem przed ekipą i po ostrym hamowaniu (zdjęcia pstrykałem do końca) odebrałem medal, poczekałem na Jarka i Bartka i polazłem do biura zawodów w poszukiwaniu wody.



W środku dwie kolejki. Jak mucholep przykleiłem się do tej krótszej, i okazało się że mogę już odbierać dyplom i gadżet w postaci fajnych okolicznościowych skarpetek z tej imprezy :)



Odbieram dyplom, na nim mój czas: 2:50. Chwila, coś tu się nie zgadza. Pytam czy to na pewno dobry czas, ale “tak jest w komputerze”

Wracam do roweru, a tam licznik pokazuje zupełnie co innego... Później okazało się, że błędnie wklepano do komputera godzinę mojego startu :)

Podsumowując: bardzo fajna impreza, świetna pogoda, sympatyczni ludzie na trasie i kolejna nauka jazdy na rowerze :)



Więcej zdjęć z siodła:
http://picasaweb.google.com/nonielubierodzynek/VLeszczynskiMaratonSzosowy2010

a w wynikach gdzieś daleko:
64 - open
11 - M3
aha, w sumie to 1 miejsce na podwórku :)

Kategoria Szosa, Zdjęciowo



Komentarze
arturswider
| 20:43 sobota, 18 grudnia 2010 | linkuj Hej,

Co u Ciebie? :) Daj jakiś znak życia.

Zapraszam na mój bikeblog, tu na bikestats bo od tygodnia ruch na nim, że "Ho Ho" :) Rozpocząłem przygotowania do sezonu 2011 - zapraszam: http://arturswider.bikestats.pl/ :)
gabcio328
| 19:00 środa, 30 czerwca 2010 | linkuj Podziwiam Cię, że jeździsz z aparatem... :)
lemuriza1972
| 13:20 poniedziałek, 14 czerwca 2010 | linkuj a co to Maks taką brodę zapuścił? nie poznałabym go w życiu...
Platon
| 09:38 czwartek, 3 czerwca 2010 | linkuj Zabel jeszcze raz dzięki za świetne zdjęcia, no i w końcu doczekałem się na relację. I tu pytanie bo jestem w szoku, ile jechaliście zanim nasze grupy (mega) się złączyły, że taką średnią wykręciłeś? Musiało być szybko bo u nas straszne zamulanie się zrobiło :)
zabel
| 20:57 środa, 2 czerwca 2010 | linkuj klosiu: tak, to nowa zabawka Maksa. Jak wieje z boku to jakoś jedzie halsem ;)

marusia: na MTB tez się da, popatrz na fotosy z maratonów: http://picasaweb.google.com/nonielubierodzynek
marusia
| 19:00 środa, 2 czerwca 2010 | linkuj Wyścig z apartem w dłoni? Ech... Szkoda ,że w MTB takie coś nie przejdzie :/
klosiu
| 20:19 wtorek, 1 czerwca 2010 | linkuj Ten Jamis to rower Maksa? Ladna maszynka, widzialem go w Lesznie i zastanawialem sie czy bardzo rzuca przy bocznym wietrze :).
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa empot
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]