Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Robert z Poznania. Ma przejechane 6736.30 kilometrów w tym 650.20 w terenie. Jeździ z prędkością średnią 21.06 km/h i wcale się tym nie chwali.

KONTAKT
GG 1110061
Email: robert (@) zabel.pl

Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:398.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:14:54
Średnia prędkość:26.71 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:132.67 km i 4h 58m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
91.00 km 0.00 km teren
03:19 h 27.44 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Felt Q650

Dolsk - maratonowa wyrypa

Sobota, 10 kwietnia 2010 · dodano: 11.04.2010 | Komentarze 5

Pierwszy maraton w sezonie, i pierwszy od ładnych paru lat.
W sensie startowym oczywiście :) Co prawda w ubiegłym roku zaliczyłem większość edycji u Golonki, ale to była tylko jazda z lustrzanką na szyi i fotografowanie środka stawki megowców plus czuba gigowców którzy zazwyczaj doganiali 'średniaków' gdzieś pod koniec pętli.




Link do części zdjeć z maratonów 2009

Dolsk - czyli mało oryginalna wyrypa.
Nie miałem pojęcia czego się spodziewać po tej trasie. Pogoda nie była taka zła - nie za ciepło, ale też krótki rękaw wystarczył. Na kolana jednak długie spodnie, bo trzeba dbać o stawy ;) Co prawda był moment, że gdzieś w połowie trasy - kiedy deszcz i zimny wiatr zmienił kolor skórę na rękach w piękne odcienie amarantu - myślałem o tym, że przydałyby się rękawki. Ale brak lecytyny zadziałał wzorowo, bo zaraz o tym zapomniałem...

Startowałem z końca. Całe szczęście że na tym dystansie nie ma takiego tłoku jak na mega. Niestety po wjechaniu w teren też robiły się korki, więc trochę czasu minęło zanim złapałem tempo które mi pasowało. Świeży napęd nie do końca działał tak jak powinien, strzelał na krótkich podjazdach więc jest to temat do dopracowania.

Załapałem się do grupki która zbierała rozproszonych po trasie Mrozowców. Tempo na asfalcie było zacne, szkoda tylko że przy okazji 'bufetowania' nie zdołałem już ich dojść. Nauka na przyszłość. Swoją drogą im więcej asfaltu, tym większa loteria, bo wystarczy się zabrać z silną grupą i jest dobry wynik, a jazda samemu w tak wietrznych warunkach, kiedy nie ma kto dawać zmian... wtedy jest pozamiatane...

Całościowo patrząc na wyścig napiszę, że maraton ten był nieciekawy. Jako przetarcie - ok. Ale z perspektywy osobnika mieszkającego na nizinie - średnio atrakcyjny. Gdyby nie pogoda w kratkę i landszaft który widziałem tuż przed meta - byłby całkiem bezbarwny.
Na szczęście zaopatrzony w klasyczny dzwonek mogłem pozdrawiać dzieciaki w wioskach wesołym dryndaniem :)

Jazda bez licznika ma swoje plusy, które jednak nie przesłaniają jednego - ważnego minusa - ile do cholery jeszcze będzie tego asfaltu? Bez cienia malkontenctwa napiszę, że nie mogę doczekać się gór, kiedy wszelkie 'okoliczności przyrody i tego, niepowtarzalnej' wynagrodzą mi jazdę na dłuższym dystansie...

Z pozytywnych rzeczy wymienię kilka: spotkałem sporo znajomych których nie widziałem od daaaaawna :) Zarówno przed jak i na trasie miło było spotkać znajome buźki :) Przy okazji pozdrowienia dla Moniki z Subaru Vitesse, że rozpoznała moją mordkę :)

Makaron z sosem bardzo smaczny :) Nie złapałem gumy tfu tfu tfu! :) No i czuć było już zapachy wiosny :)

Kategoria Maraton


Dane wyjazdu:
159.00 km 0.00 km teren
05:55 h 26.87 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Z Sieradza do Poznania

Poniedziałek, 5 kwietnia 2010 · dodano: 13.04.2010 | Komentarze 1

Lany poniedziałek pełną gębą:)

http://www.youtube.com/v/anAH4Z4aEXY

Trasa powrotna ta sama co w ubiegłym roku. Czyli rankiem wyjazd od kumpla z wioski pod Sieradzem, chwilę przed godziną 12 pod Bajkszopem zebrała się grupa szosowa w ilości 5 sztuk :) w tym jeden 71 - letni były zawodnik Lecha Poznań, który nie odpuszczał na hopkach :)

Ekipa odprowadziła mnie 40 km a później już samotnie, po mokrej i wietrznej szosie.



Niestety, jak na złość w ten dzień wiatr się zmienił i całą drogę do Konina było ciężko. Na szcęście miałem zapasowe skarpety :)





W Turku nadgorliwy, albo i znudzony policjant stojący przy szosie nakazał mi zjechać na brukowaną, nieposprzątaną po zimie ścieżkę rowerową. Oczywiście Nasza Władza zawsze ma rację, więc symbolicznie wjechałem na rzeczoną ścieżkę, by po przejechaniu kilku metrów wrócić na szosę.
Z Konina wiatr wiał z prawej strony, ale i tak nie dało się jechać szybciej niż 28-30 km/h. Za Wrześnią zobaczyłem znajomy samochód i załapałem się na darmowy transport do domu :)


Kategoria Szosa, Zdjęciowo


Dane wyjazdu:
148.00 km 0.00 km teren
05:40 h 26.12 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do Sieradza

Niedziela, 4 kwietnia 2010 · dodano: 13.04.2010 | Komentarze 0

niby święta, ale jakoś tak zupełnie ich nie czułem
około godziny dziesiątej rano zdecydowałem, że jadę do Sieradza w odwiedziny do serdecznego kumpla :) przez okno wpadało wesołe słońce więc spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy w plecak, wziąłem szosę i ruszyłem na Trasę Katowicką.



Niestety, przy wjeździe ślimakiem pod wiaduktem poczułem, że mam wiatr w plecy kiedy akurat byłem na odcinku w kierunku centrum Poznania... :) To oznaczało, że prawdopodobnie całą trasę będę miał wiatr w twarz.
Oczywiście tak się stało. Na polach była walka ze średnią oscylującą w pobliżu 22 km/h. W lesie, gdzie przeciągi nieco malały, rozwijałem niebotyczną prędkość w granicach 27-28 km/h heh... :)





Kawałek przed Kórnikiem jakichś dwóch rowerzystów jechało asfaltem równoległym do mojej trasy, jeden z nich krzyknął w moją stronę ale nie jestem pewien kto to był.
W okolicy Jarocina zadzwoniłem do kolegi, że jestem na trasie i żeby na mnie czekał. Ustaliliśmy, że wyjedzie rowerem w moim kierunku i do Sieradza wjedziemy razem. W Kaliszu okazało się, że wyjedzie ale.... samochodem :)
Jakieś 30 km przed Sieradzem zobaczyłem jadące z naprzeciwka czarodziejskie białe sejczento. I ucieszyłem się, bo walka z cholernym wiatrem nie była tym, co tygryski lubią najbardziej :)
Miałem jednak ciągle w perspektywie powrót do domu na drugi dzień, więc wolałem oszczędzać siły na trasę Sieradz-Poznań...

Obowiązkowa fotka przy fabryce moich ulubionych Grześków :)
sorry za jakość, ale te foty robiłem komórką...

Kategoria Szosa, Zdjęciowo